Zaufała.
Popłynęła pod prąd, złapała Go za
rękę.
Ostatkiem sił, płetwy zastygały już
w miejscu ze zmęczenia.
Nie było czasu na przystanek, na
odpoczynek - „odpoczniesz na miejscu, gdy osiągniesz cel”
i nagle rzeka rozchodzi się w dwie
strony. Wybiera tą drogę, która jest jej znajoma – On dalej
podąża z nią. W połowie trasy zrobiło się zbyt stromo, a ilość
kamieni stała się dla niej nie do ominięcia. Zaufała ale w
większym stopniu sobie niż Jemu.
Prąd zabrał ją na tamto rozejście
rzeki, a On powiedział: „Dlaczego płyniesz tam, gdzie nie chcesz
płynąć?”
_
„Dlaczego robisz w życiu to, czego
nie pragniesz?” Z tym pytaniem zasypiam i budzę się rano. To
pytanie tkwi w mojej głowie przy śniadaniu, w czasie podróży miejską
komunikacją, w sklepie na zakupach. To pytanie pije ze mną piątą
kawę w ciągu dnia...
Prąd posłał mnie na rozejście dróg
bym wybrała na nowo...
Teraz nim wybiorę to nie tylko złapię
Go za rękę ale i spojrzę w Jego oczy.